piątek, 13 lutego 2015

Walentynki - czyli coś czego nienawidzę

                                                                        Hejka!

Niestety już jutro są walentynki. Dla niektórych zapewne ogromnie wyczekiwane, dla innych obojętne, a jeszcze inni ( jak ja ) ich nienawidzą.

                                         

Może miałabym inne podejście do walentynek, ale niestety, ostatnio zostawił mnie chłopak, spędziłam z nim ogromnie dużo czasu, ogólnie zaczęliśmy się spotykać już w 1 gim, a teraz jestem 3, byliśmy nie rozłączni, a jednak zostawił mnie. Bardzo to przeżywam i zapewne to główny powód mojej nienawiści do walentynek. Myślę, że jak się nie ma z kim je spędzać to tak jest...

 

Najchętniej przespała bym ten cały dzień. Miałam taki plan żeby dziś w nocy nie spać a walentynki sobie prześpię. Ale zapewne to się nie uda bo jadę dzisiaj do kina na "50 twarzy Greya" i ogólnie na zakupy, dlatego zapewne będę wyczerpana i pójdę spać...



Miałam jeszcze w planach iść do mojej najlepszej przyjaciółki, ale niestety, ona nie może. Dlatego teraz boję się jutra, zapewne cały dzień przesiedzę przed komputerem, na pewno nie mam zamiaru wychodzić na dwór i patrzeć na te wszystkie pary...

 

Jeśli nie macie jeszcze nic dla jakiejś bliskiej osoby, przyjaciółki, chłopaka, kuzynki, mamy, taty, kogokolwiek, mam dla was mały pomysł, który możecie wykonać sami. Jest to mała skromna rzecz, ale myślę, że może bardzo ucieszyć. Zdjęcia są jeszcze z tamtego roku, ale nie miałam okazji napisać wtedy o tym posta, dlatego piszę teraz, zapraszam.

                                                   
                                                        Serduszka z masy solnej: 

Składniki:
  • sól – szklanka
  • mąka – szklanka
  • letnia woda – ok. pół szklanki


Przygotowanie :

W misce dokładnie wymieszaj wszystkie składniki i ugniataj ciasto. Należy wyrabiać je około 10 minut, gdyż masa musi zrobić się elastyczna – powinna przypominać ciasto na pierogi.






Jeśli chcesz nadać masie solnej piękny kolor, wykorzystaj naturalne barwniki – podczas wyrabiania ciasta do masy możesz dodać odrobinę kakao czy kurkumy. Może to być również cynamon, papryka lub dowolnie wybrany przez ciebie barwnik. Chociaż ja osobiście wole po prostu je pomalować farbą po wyschnięciu.
Gdy wyrobicie sobie ciasto, rozwałkujcie je i foremkami lub po prostu nożem róbcie swoje wzory.
 

Gotowe dzieła możesz położyć na kaloryferze lub w innym ciepłym miejscu.  Dobrym pomysłem jest również wstawienie blachy z figurkami do rozgrzanego piekarnika (max. 100 stopni) na około półtorej godziny. Figurki będą gotowe, gdy zmienią kolor (delikatnie zbrązowieją). 

                                      A wy jaki macie stosunek co do walentynek? 

wtorek, 10 lutego 2015

Sobotni wypad do Krakowa i mój mały zakup

Hejka!

W sobotę pojechałam z moimi przyjaciółkami ( Olgą i Weroniką) do Krakowa na zakupy. W sumie kupiłam sobie tylko jedną jedyną bluzkę. Po za nią mierzyłam jeszcze bluzę i inną bluzkę ale niestety nie pasowały mi.


Bluza którą mierzyłam:


                              klik

Drugiej bluzki nie ma na stronie internetowej sklepu, i przedstawiam wam tą którą kupiłam w pull&bear za jedyne 10 zł! Były spore przeceny.

 




 Za to strasznie wpadły mi w oko takie cudowne buty z H&M, nie kupiłam ich, ale mam zamiar je kupić w piątek jak będę w Katowicach! Strasznie mnie urzekły! Ale w realu wyglądają jeszcze lepiej.

                              klik

 W Krakowie było całkiem ok, ale jak to Weronika, za chwile nie miała już siły chodzić i tak jakoś byłyśmy tylko w kilku sklepach. Poszłyśmy jeszcze na rynek, na pizzę, od kilku dni miałyśmy ogromną ochotę na nią i chciałyśmy pójść do pizza hut w galerii, ale z naszym szczęściem, było zamknięte i musiałyśmy iść na rynek. Chciałyśmy jeszcze wybrać się na lodowisko ale niestety nie zdążyłyśmy, dlatego postanowiłyśmy iść w piątek, ale nic z tego bo Weronika się rozchorowała! :(


Od prawej: ja, Weronika i Olga

  

 


                                            A wy jak spędziliście weekend? 

piątek, 6 lutego 2015

Teatr "Bagatela" spektakl - "Szalone nożyczki"

Hejka!

Tak więc, zdobyłam jak na razie chociaż te 32 obserwatorów i ruszam z blogowaniem. Wczoraj miałam okazję pojechać do teatru "Bagatela" w Krakowie na świetną komedię "Szalone nożyczki". To był w sumie mój pierwszy raz w takim droższym teatrze i jestem zachwycona! Szczerze powiedziawszy nie czułam się jak w teatrze tylko jak w jakimś kabarecie. Przedstawiam wam opis tej komedii:

Czterech podejrzanych, dwóch policjantów, narzędzie zbrodni i cała widownia świadków!

Niezwykła komedia kryminalna z niespodzianką rozgrywająca się w wyjątkowym krakowskim salonie fryzjerskim, nad którym mieszka upiorna pianistka. a właściwie mieszkała…

 Ten spektakl opera się na kontakcie z widzami, mogliśmy zadawać pytania podejrzanym (bo w grę wchodziło zabójstwo), a o zakończeniu szalonych nożyczek decydowała publiczność! Właściwie nieświadomie. Taka gra z widzami ukazywała, że Ci aktorzy są wspaniali w tym co robią. Dlaczego? Ponieważ większość przedstawienia improwizowali a wychodziło im to tak genialnie, że aż płakałam ze śmiechu!
Nigdy nie zapomnę tego spektaklu i z całego serca go wam polecam!

Pora na zdjęcia, tak wyglądałam:







Koszula - house, ok. 40 zł


 

Sweterek - (trochę pomięty na zdjęciu) targ, ok. 30 zł

 

Spodnie - targ ok. 40zł

 

 

Buty - CCC ok. 120 zł



 

Płaszcz - kiedyś dostałam od mamy, nie mam pojęcia skąd jest

  

Torebka - oriflame ok. 60 zł

To by było na tyle, dziękuję za przeczytanie, zapraszam do komentowania i obserwowania, staram się odwdzięczać, pa:)